Marek Szymaniak w publikacji Zapaść. Reportaże z mniejszych miast przedstawia rezultaty swojej reporterskiej pracy. Podróżując po Polsce, spotykał się z mieszkańcami małych, zagrożonych zapaścią, miejscowości, miejskimi aktywistami i samorządowcami. Nie wahał się stawiać trudnych pytań, nie oceniał swoich rozmówców, nie przyjmował do wiadomości ogólników i wypowiedzi oderwanych od lokalnych problemów.
O Marku Szymaniaku
Marek Szymaniak to dziennikarz i reporter. Urodził się w 1988 w Krasnymstawie. Publikował m.in. w „Dużym Formacie”, „Piśmie” i magazynie „Spider’s Web+”. Twórca podcastu o pracy Pracownia. Laureat nagrody za reportaż prasowy przyznawanej przez jury Festiwalu Wrażliwego, zwycięzca konkursu dla dziennikarzy „Pióro odpowiedzialności” oraz zdobywca drugiej nagrody w konkursie „Twarze ubóstwa” im. Bartosza Mioduszewskiego. Dwukrotnie znalazł się w finale konkursu stypendialnego Fundacji „Herodot” im. Ryszarda Kapuścińskiego oraz trzykrotnie w finale Nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej, m.in. za debiutancką książkę Urobieni. Jego druga książka Zapaść otrzymała nominację do Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego oraz w konkursie Grand Press na reporterską książkę roku.
O czym jest książka Zapaść. Reportaże z mniejszych miast?
Marek Szymaniak w Zapaści… oddaje głos mieszkańcom polskich miast. Opowiadają o problemach swoich społeczności, wspominają czasy świetności, a także snują refleksje na temat obecnej i przyszłej sytuacji własnej i miejscowości. Małe miasta w Polsce starzeją się. Młodzi ludzie opuszczają je, by zdobyć wykształcenie lub znaleźć zatrudnienie. Szczególnie ten pierwszy proces można uznać za pozytywny i naturalny. Rzadkością jednak jest powrót w rodzinne strony po zakończeniu edukacji. Powód jest prosty – nie ma do czego wracać. Brakuje pracy, szczególnie tej stabilnej. Układy i znajomości są tu bardziej potrzebne niż w większych ośrodkach. Więź z małą ojczyzną pozostaje żywa, jednakże nie jest w stanie zapewnić możliwości rozwoju zawodowego, a nierzadko podstawowych potrzeb życiowych, takich jak dostęp do opieki zdrowotnej. Zostaje tu obalony przykry mit o niezaradności i lenistwie, które – zdaniem chociażby polityków – są przyczyną niskiej jakości życia w miastach zapaści. Jeśli mieszkańcy radzą sobie bez głównego miejscowego źródła zatrudnienia, bez dostępu do wielu usług, takich jak choćby dojazd do pracy czy dostęp do lekarza specjalisty, to najlepiej świadczy o tym, że to nie oni są winni sytuacji, w jakiej się znaleźli.
Autor niemal w pełni oddaje głos swoim rozmówcom, co sprawia, że rzeczywistość jest pokazana w sposób bezpośredni i szczery. Wykorzystuje raporty oraz inne źródła, przez co historia jednego człowieka bądź grupy ludzi staje się punktem odniesienia w określonym problemie – bezrobocia, wyludnienia, wykluczenia komunikacyjnego i tym podobnych.
Książka Marka Szymaniaka ma wszystkie cechy, jakie powinien posiadać dobry reportaż. Informacje z pierwszej ręki, głos ludzi bezpośrednio stykających się z omawianym tematem, odpowiednie zaplecze merytoryczne, które nie przysłania głównego nurtu, czyli wypowiedzi rozmówców. Autor jest praktycznie niezauważalny, choć widać, jaką pracę wykonał i że miał świadomość tego, co chce przekazać czytelnikowi. Bardzo dawno nie czytałam jakiegoś reportażu. I może właśnie dlatego naszła mnie ochota na to, żeby wyjść poza to co ostatnio sięgałam. Zdecydowałam się na Zapaść. Reportaże z mniejszych miast autorstwa Marka Szymaniaka.
Po transformacji ustrojowej
Polskie miasta i miasteczka po transformacji ustrojowej z każdym rokiem traciły na swej świetności na rzecz megamiast. To tam przenosiły się innowacje, możliwości i praca. Obecnie sytuacja ta powolutku zaczyna się zmieniać. Jednak tytułowa zapaść społeczno-ekonomiczna grozi niemal połowie z dwustu pięćdziesięciu małych i średnich miast. Sytuacja bytowa ich mieszkańców nie napawa optymizmem. Panujące w nich wysokie bezrobocie niejednokrotnie zmusza do emigracji. Dla młodych ludzi wyjazd z małych miast po ukończeniu matury jest oczywisty. Nie odcinają się od „starego życia”, ale zaczynają „nowe” z dala od rodzinnych miejscowości. Gdzie należy szukać przyczyn tego zjawiska? Marek Szymaniak odwiedził takich miast kilkadziesiąt. Dzieli je wielkość i lokalizacja, ale łączą problemy, z którymi się zmagają, a które nadal pozostają poza zainteresowaniem ogólnopolskich mediów.
Pozornie wydaje się, że transformacja w naszym kraju przebiegła pomyślnie. Autor oddaje jednak głosy tym, dla których przemiany po 1989 roku były druzgocące, mocno obniżające warunki bytowe. Zamykano wtedy duże fabryki, którym niejednokrotnie udało się przetrwać wojny, czasy komuny, ale niestety nie przetrwały prywatyzacji. Dotąd to one stanowiły o rozwoju miasta, dawały stabilne zatrudnienie, mimo iż praca niejednokrotnie była ciężka. Teraz ludzie zostali bez pracy, zaczęli wyjeżdżać za granicę, pracować na czarno, bądź żyć z zasiłków. Tylko nieliczni są zadowoleni ze swojej stopy życiowej. Podobny scenariusz spotkał prawie każde miasto opisane przez Marka Szymaniaka. Niekorzystne zjawiska w miastach zapaści przez lata pogłębiał m.in. przyjęty model rozwoju naszego kraju, oparty na wzmacnianiu metropolii. W teorii miał być motorem, który pociągnie ku dobrobytowi mniejsze miejscowości. Finalnie mechanizm ten z każdym rokiem zwiększał różnice w poziomie życia. Reportaż o miastach i miasteczkach jest mi niezmiernie bliski. Doskonale znam problemy, które opisuje autor, gdyż pochodzę z małego miasteczka, które niebywale ucierpiało, gdy krok po kroku zamykały się zakłady produkcyjne zatrudniające setki pracowników. Tym bardziej z wielkim smutkiem czytało mi się tę prawdziwą opowieść o miejscach, które niegdyś tętniące życiem, obecnie trawione są przez nepotyzm, bezrobocie i marazm. Każdy z rozdziałów porusza wybrany problem, z którym boryka się miasto zapaści: począwszy od mieszkalnictwa, smogu, przez ograniczony dostęp do służby zdrowia czy kultury, trudności na rynku pracy, po coraz częstszą emigrację, a także negatywne nastawienie do imigrantów. Wszystkie te trudności niestety rodzą kolejne: frustrację, radykalizację poglądów, rozerwanie więzi rodzinnych i samotność osób starszych.
W tekście piosenki „Małomiasteczkowy” Dawid Podsiadło opisuje odczucia bliskie kolejnym pokoleniom młodych ludzi, pokonujących dystans z rodzinnego do większego, „wyśnionego” miasta: platoniczny zachwyt i nieodwzajemnioną miłość, ambicje zawojowania świata i rozczarowujące poczucie niedopasowania.
Dlaczego opuszczamy swoje miasta? Dlaczego do nich nie wracamy, choć tęsknimy i chcielibyśmy wrócić? Po 1989 roku w większości polskich miast wydarzenia przebiegały według tego samego scenariusza. Prywatyzacja, otwarcie granic na import tanich produktów ze wschodu oraz galopująca inflacja stopniowo doprowadziły lokalny przemysł do upadku. Brutalna i gwałtowna transformacja ustrojowa przeorała krajobraz społeczno-ekonomiczny, docierając do każdego zakątku kraju. Według niektórych badań co trzeci zakład albo uległ całkowitej likwidacji, albo zaprzestał produkcji. W wielu przypadkach decyzje zostały podjęte pochopnie, będąc nierzadko efektem nadużyć związanych z dziką prywatyzacją. Najbardziej ucierpiały mniejsze ośrodki, w których fabryki i zakłady, jako główne miejsca pracy w regionie, stanowiły serce społeczno-gospodarczego krwiobiegu. Wraz z upadkiem przemysłu zatrudniającego lwią część mieszkańców zniszczeniu uległ cały system naczyń powiązanych. Ogromnemu bezrobociu (sięgającemu w niektórych miastach 40%) towarzyszył upadek przyzakładowego szkolnictwa zawodowego, opieki medycznej, domów kultury, stołówek, bibliotek, komunikacji zbiorowej i systemów socjalnych (dofinansowania wczasów, kolonii i wielu innych). Był to cios wymierzony w lokalne wspólnoty, z którego większość mieszkańców małych i średnich miast do dziś nie może się otrząsnąć. „[…] U nas jedyne, co potrafili, to w kilka lat zlikwidować zakład, który istniał ponad dwieście lat. Zamiast troszczyć się o swoje, to dali zarobić Chińczykom. Miał być Zachód, a dostaliśmy chińskie szmaty i bezrobocie” – mówi była pracownica Bielawskich Zakładów Przemysłu Bawełnianego, jedna z bohaterek reportażu. Skutki zapaści wybrzmiewać będą jeszcze przez długie lata, w ogromnym stopniu wpływając nie tylko na strukturę demograficzną i ekonomiczną kraju, ale również na przemiany kulturowe i cywilizacyjne. Gwałtowne przejście na gospodarkę wolnorynkową było punktem zapalnym zmian, jakie zaszły w tożsamości poszczególnych „miast zapaści”. Szymaniak wnikliwie śledzi i analizuje dalekosiężne konsekwencje posttransformacyjnego domina. Jest ich cała litania: począwszy od wciąż jeszcze większego niż średnia krajowa bezrobocia, niskich zarobków, nepotyzmu i kumoterstwa, przez zmiany demograficzne (wyludnienie, starzenie się społeczeństwa, rozpad więzi rodzinnych), problemy mieszkaniowe, ograniczony dostęp do usług publicznych, instytucji państwowych, szkolnictwa wyższego, ochrony zdrowia, kultury, rozrywki i transportu zbiorowego, po nadużycia lokalnych władz czy radykalizację poglądów i konfliktów, głównie na tle narodowościowym i rasowym. Choć Szymaniak swój wywód prowadzi głównie z perspektywy kilkunastu miast leżących na wschodzie Polski i na Dolnym Śląsku, to podobnie jak w czasach transformacji, we wszystkich „miastach zapaści” – a według wyliczeń autora mamy ich w kraju 255 – znów obowiązuje jeden scenariusz. Tym razem oparty jest on na schemacie społeczno-demograficznego błędnego koła. Brak pracy, studiów oraz mieszkań wypycha młodych mieszkańców do większych miast, gdzie skuszeni możliwościami rozwoju, najczęściej zostają na stałe. Emigracja oznacza dla ich rodzinnych miast między innymi zmniejszenie dochodów z podatków, brak rąk do pracy, spadek jakości usług czy odpływ wykwalifikowanej kadry. Ostatnie z wymienionych zjawisk wywołuje najpoważniejsze konsekwencje w sektorze zdrowia. Przykładem może być leżąca na Dolnym Śląsku dwudziestotysięczna Nowa Ruda, gdzie brak kadry lekarskiej doprowadził do zamknięcia oddziałów i przeniesienia ich do oddalonego o dwadzieścia kilometrów Kłodzka. Jeśli dodamy do tego kiepską kondycję transportu zbiorowego, to uzyskamy krajobraz zapaści w całej rozciągłości. Tam, gdzie mało rąk do pracy, tam nikłe zainteresowanie inwestorów. Wiele natomiast nadużyć i patologii związanych z zatrudnieniem – od niskich zarobków u „Januszy biznesu”, wykorzystujących pozycję na ubogim, lokalnym rynku pracy, aż po koneksje będące głównym atrybutem podczas poszukiwania zatrudnienia. Tak koło się domyka. Finalnie „miasta zapaści” sukcesywnie wyludniają się, a ich mieszkańcy starzeją – bez podstawowej opieki socjalnej i dostępu do dobrej jakości usług publicznych. Są również bardziej narażeni na zanieczyszczenie środowiska – jest to jeden z kolejnych elementów błędnego koła. Niezamożnych mieszkańców małych ośrodków nie stać na ekologiczne formy ogrzewania, podobnie jak wielu gmin niemających w swoich budżetach środków na programy wymiany starych pieców. Poruszającą konsekwencją zmian, przebijającą się niejako między wierszami reportażu, jest samotność: „[…] nikt nie zajmuje się tymi, co zostali. A zostali głównie starsi. Tacy, którzy już nigdzie nie wyjadą. I nikt ich nie widzi…”. I choć samotność w największym stopniu uderza w starszą generację, to jest zjawiskiem promieniującym szerzej, niż mogłoby się wydawać. Towarzyszy także młodym, którzy z różnych powodów nie mogli wyjechać wraz ze swoimi rówieśnikami. Wreszcie – tym, którzy już wyjechali i osiedlili się w nowych, obcych dla siebie miejscach. Oni z kolei skarżą się na dojmującą tęsknotę za rodzinnymi stronami: „Wyjedziesz, to jesteś daleko od rodziny i nigdy do końca u siebie. Nie możesz zapuścić korzeni. Wprawdzie ludzie to nie drzewa, można ich przesadzać, ale nie w każdej ziemi rozkwitną tak samo” – stwierdza Maciek z Prudnika. Autor reportażu obala obiegową opinię, jakoby „na miejscu” zostali jedynie ci mniej zaradni i mniej zdolni. Skłania się raczej do myśli swojego rozmówcy, Tomasza z Kętrzyna: „Niektórzy twierdzą, że mieszkańcy nie radzą sobie w nowej, wolnorynkowej rzeczywistości. Ja uważam, że oni sobie naprawdę świetnie poradzili, bo przeżyć w takich warunkach to nie lada sztuka. Kętrzynianie każdego dnia zdają egzamin z survivalu”. Szymaniak wskazuje zatem również na pozytywne zjawiska, mogące być przykładem dla innych lokalnych władz i społeczności. Są to: udana restrukturyzacja zakładów meblowych i odlewniczych FAM w Chełmnie czy prospołeczna polityka mieszkaniowa spółdzielni lokatorskiej w Bielawie. Przedstawia też recepty na wyjście z zapaści, widząc je (podobnie jak szereg specjalistów) w częściowej decentralizacji instytucji publicznych, urzędów, szkolnictwa, instytucji kultury czy w reformie edukacji, nastawionej na umiejętności zawodowe. Szansy na poprawę jakości życia mieszkańców i ich wpływu na politykę lokalną upatruje z kolei w oddolnych ruchach miejskich i niezależnych mediach, wywierających nacisk na urzędników oraz kontrolujących ich poczynania. To ostatnie wydaje się zresztą wyjątkowo trudne w małych społecznościach miejskich. Zapaść w szerokim przekroju problematyzuje trudną sytuację średnich miast. Autorowi udało się z zebranego materiału wyłonić kluczowe i wspólne dla mieszkańców odwiedzonych miast kwestie, z którymi muszą się borykać i wydają się decydujące dla aktualnej sytuacji społeczno-ekonomicznej. Jak wspomniałam, o kilku z poruszonych problemów wydano w ostatnich latach odrębne reportaże, doceniam to, że Szymaniak niepotrzebnie nie rozwijał tych tematów w swoich tekstach, tylko odsyłał do odpowiedniego źródła, a skupiał się na bohaterach. Dlatego w gruncie rzeczy dostajemy kolejny głos wykluczonych i alarmujący o ważnych kwestiach (bo jednak dotyczących większości Polaków), które nie mają przebicia w głównych mediach, a przecież są to wciąż odbijające się echa transformacji ustrojowej. Najwyższy czas już coś z tym zrobić.
Mieszkańcy i dane
To im, mieszkańcom średnich miast, najczęściej w okolicach trzydziestki (choć nie tylko) Szymaniak oddaje głos. Ich oczami przygląda się upadłym zakładom, sytuacji mieszkaniowej, smogowi czy wynaturzonej „rewitalizacji”. Reportera jest tu mało. Dużo za to bohaterów, dla których, to się czuje, autor miał czas. To oni, zaangażowani i aktywni sprawiają, że lektura nie przytłacza. Wreszcie Zapaść to kolejna lektura, która skłania do rozmyślań o tym, jak zagospodarowujemy 312 tysięcy kilometrów kwadratowych między Bugiem a Odrą. A także o tych, którzy je opuścili i z zagranicy nie wrócą. Zwłaszcza do niedużych miast, których nie umiemy wykorzystać tak bardzo, że rodzi się pytanie o sens ich istnienia. Tym bardziej, że już nam znikają z pola widzenia: świata „małych ojczyzn” nie ma komu rzeczowo opisać i komentować. Ostatni rozdział książki to historia upadku lokalnej prasy i kontroli nad władzą oraz obraz narastającej propagandy uprawianej w periodykach wydawanych przez samorządy. Dobrze zatem, że jest chociaż Szymaniak. Uważny, rzeczowy i empatyczny.
Bardzo wciągająca i przejmująca narracja o ludziach i ich dramatach. Autor nie tylko jest wnikliwym badaczem, ale świetnie potrafi o tym opowiedzieć. To unikalna cecha! Bardzo polecam do przeczytania szczególnie mieszkańcom większych miast (oraz niektórym partiom politycznym), którzy uważają, że jeśli im jest super, to tak samo żyje się w całej Polsce.
Jak żyje się w Polsce ludziom z małej miejscowości? Czy osoba z dużego miasta zastanawiała się kiedyś jak to jest mieszkać w małym mieście? Czy to, gdzie mieszkamy sprawia, że mamy inne priorytety? Czy ludzie z małych miasteczek powinni czuć się gorsi? Z ogromnym zainteresowaniem sięgnęłam po książkę Zapaść. Reportaże z mniejszych miast. Nie ukrywam, że miałam ogromne oczekiwania. Porzuciłam wszystkie inne książki w kąt, aby skupić się na tej. Nie rozczarowałam się. Uważam, że temat poruszony w książce jest bardzo skomplikowany. O książce i tematach w niej poruszonych można by dyskutować godzinami. Podczas czytania chwilami było mi bardzo przykro, że niektóre osoby czują się pominięte, zapomniane. To są prawdziwe historie ludzi, którymi się nikt nie interesuje. Ludzie pozostawieni sami sobie, często bez perspektyw na lepsze jutro. Szczególne wrażenie wywarła na mnie rozmowa z młodą dziewczyną pochodzącą z Hajnówki. Uważam, że doskonale opisała problem z jakim zmagają się mieszkańcy miasta. To, jak czują się niesprawiedliwie potraktowani przez rząd, przez wprowadzone ustawy. Otwarcie opowiada jak w zaledwie kilka lat z rozwijającego się miasta, mieszkańcy uciekli do większych aglomeracji głównie w poszukiwaniu pracy. Autor bardzo dobrze przygotował się do rozmów. W dialogi umiejętnie wplata dzieje miast, zakładów pracy, przytacza statystyki.
Bardzo dobry reportaż o polskiej prowincji, małych miasteczkach, mieszkańcach, ich problemach, codzienności jaka tam panuje. Niestety wnioski jakie płyną po przeczytaniu są przygnębiające i według mnie prawdziwe. Wszędzie rządzą układy, jak nie jesteś z lub za rządzącą akurat w danym miasteczku formacją, to jest tam pod górkę.. Smutne, ale taka jest polska rzeczywistość. Choć pewnie i są miejsca gdzie życie w tym kraju jest uczciwe mniej lub bardziej tylko, że to chyba bardzo wyjątkowe i rzadkie przypadki.
Dobrze napisana, potrzebna, dla mnie odkrywcza i poszerzająca moje rozumienie świata, a przy tym po prostu ciekawa lekturę. Pozwala spojrzeć na problemy społeczne z innej lub po prostu z szerszej perspektywy. Kładzie nacisk na rzeczy, o których kiedyś nie mówiło się wcale, a teraz mówi się coraz więcej, bo to realne problemy całych mas ludzi, długo pomijanych przez mainstream. Mam nadzieję, że tą książką Marek Szymaniak zapoczątkuje nowy trend. Polecam! Książka mi się bardzo podobała. Historie zawarte w książce mnie poruszyły. Zakupiłam tę książkę, bo sama pochodzę z małego miasta i doskonale rozumiem tych, którzy je opuścili w poszukiwaniu lepszego życia. Można się z tej książki dużo dowiedzieć, bo autor podaje nam wiadomości, opisuje historię nie tylko ludzi, ale i miast.
I muszę Wam powiedzieć, że pan Szymaniak odwalił kawał dobrej roboty. I mimo tego, że właściwie nic mnie nie zaskoczyło w tej książce to moim zdaniem jest to świetny reportaż, który może być czymś ciekawym szczególnie dla osób, które większość życia spędziły w jakimś większym mieście. Autor świetnie oddaje nie tylko realia życia w takich miejscach, ale również mentalność ludzi z takich mieścin jak moja. W dodatku pan Szymaniak w zwięzły sposób ukazał najważniejsze rzeczy, z którymi zmagają się mieszkańcy mniejszych miast.
Szymaniak był uważnym słuchaczem, a interesowały go głosy zarówno tych, którzy wyjechali, jak i tych, którzy zdecydowali się zostać mimo trudnej i nie dającej perspektyw sytuacji. Autor, prezentując dany problem, dociera do kilku miejsc w różnych rejonach Polski i ukazuje, w jaki sposób indywidualny los mieszkańców prowincji układa się w dość czytelny schemat. W swej opowieści Szymaniak zdaje relację z aktualnego stanu rzeczy, jednocześnie malując w tle portret tytułowej zapaści, dotyczącej więcej, niż jednego obszaru funkcjonowania. Jako początek wszystkich problemów wskazuje rynek pracy, a brak pracy przekłada się, jak wskazuje, na problemy mieszkaniowe i inne.
Co trzeci zakład pracy z PRL po 1989 r. upadł bądź zaprzestał produkcji. Kinga, 20-letnia inżynierka z Hajnówki, po studiach nie mogła znaleźć pracy. W małej miejscowości liczą się znajomości. Zdecydowała się na życie w Warszawie ze względu na większe zarobki. Wiele osób jednak zostaje i pracuje na czarno. Mężczyźni mają łatwiej – mogą iść do mleczarni, fabryki. Kobietom pozostają mniej płatne zawody – kelnerka, kucharka, kasjerka.
Marek Szymaniak – Zapaść
To przede wszystkim opowieść o ludziach, związanych z miastami, w których się urodzili i dorastali. Autor książki przez dłuższy czas jeździł po kraju, odwiedził dziesiątki mniejszych i większych miasteczek, rozmawiając z ludźmi o ich codziennych problemach. Jak przyznaje, sam jest dzieckiem jednego z miast zapaści, więc rozterki i doświadczenia podobne do tych opisanych w reportażu nie są mu obce. Po pozycję powinni sięgnąć nie tylko ci wychowani w mniejszych miastach, lecz wszyscy, którzy chcą zrozumieć systemowe skutki transformacji. Dzięki niej przekonasz się, czy mit o mało przedsiębiorczych czy niezaradnych mieszkańcach mniejszych ośrodków, to prawda. Bardzo ciekawy reportaż skupiający się na mieszkańcach małych Polskich miast. Autorka opisuje prawdziwe problemy ludzi żyjących w małych miasteczkach, zarówno tych, którzy mieszkają w nich całe życie, jak i tych którym udało się z nich wyjechać. Często mieszkańcy większych miast nie zdają sobie sprawy z tego jak to jest żyć w mieście, gdzie każdy zna każdego, a otrzymanie pracy często wiążę się nie tylko z umiejętnościami ale przede wszystkim znajomościami. Miejsca w których nic się nie dzieje, albo też działo się, ale upadek głównej fabryki sprawił, że większość mieszkańców jest bezrobotna. Warto przeczytać!
Recenzja i zdjęcia: Karolina Zielińska
Spodobała Ci się nasza recenzja Zapaści? Zobacz nasze inne artykuły, również po angielsku i ukraińsku!
Przeczytaj również: Wisława Szymborska: polska Noblistka
Przeczytaj również: “Sanah śpiewa Poezyje” – czy utwory spełniły swoje zadanie?
Przeczytaj również: Maria Konopnicka – co warto wiedzieć o polskiej poetce?
Przeczytaj również: Albert Camus – życie i twórczość
Przeczytaj również: Simona Kossak – zaklinaczka zwierząt, miłośniczka przyrody
Znajdź ciekawe wydarzenia w naszej