5 marca 2006 r. na antenie TVP1 wyemitowano pierwszy odcinek serialu komediowego „Ranczo”. Chyba nikt nie spodziewał się, że właśnie w tym momencie swoją drogę rozpoczęła kultowa produkcja, która jeszcze przez długie lata po zakończeniu emisji będzie przyciągać przed telewizory setki tysięcy widzów. Serial „Ranczo” jest ponadczasowy, w 2020 r. trafił nawet na platformę Netflix, a dziś obchodzi swoje piętnaste urodziny!
Jak to możliwe, że historia Amerykanki Lucy próbującej odnaleźć się w realiach podlaskiej prowincji, jest kochana przez wszystkich telewidzów, zarówno ze wsi oraz miasteczek, jak i z wielkich metropolii? W jaki sposób twórcy na pozór prostego serialu komediowego przemycili mnóstwo treści edukacyjnych, które pozwoliły obalić krzywdzące stereotypy? I najważniejsze: jak to się stało, że artykuły naukowe o „Ranczu” na podstawie historii Wójta, Proboszcza, Lucy, Kusego i Czerepacha wyłuskują spostrzeżenia z zakresu socjologii, kulturoznawstwa oraz politologii? Podobno to tylko sny, szalone sny i są tutaj jak wszędzie. Ale wilkowyjskie sny mają w sobie magię. I to sprawia, że po prostu chce się je oglądać.
1. Bo pozwala spojrzeć na nas samych z innej perspektywy
Koncepcja „Rancza”, za sprawą której oglądamy polską wieś oczami Amerykanki – osoby w żaden sposób nieznającej realiów polskiej prowincji – pozwala jeszcze dobitniej zajrzeć wewnątrz nas samych. Sytuacje, kiedy Lucy nie rozumie mentalności miejscowych, wprawiają w śmiech, ale jednocześnie budzą konsternację. Tam, gdzie wszyscy (na czele z wykształconym, znającym się na życiu Kusym) widzą bariery, Lucy dostrzega szansę. Daje impuls do zmiany i pokazuje, że nie musimy się zgadzać na to, co jest. Nauka angielskiego, dożywianie dzieci, przygotowanie do egzaminów gimnazjalnych, reforma szkolnictwa Kusego – przykładów oddolnego zmieniania rzeczywistości można wymieniać wiele. Serial „Ranczo” jest przedstawieniem Polski w krzywym zwierciadle i ukazuje stereotypowe wyobrażenia polskiej mentalności, a jednocześnie skłania do refleksji.
2. Bo zmienia oblicze wsi
Jednym z największych atutów „Rancza” jest odejście od naiwnego prezentowania wsi, na której nigdy nic się nie dzieje, a pastuszkowie radośnie opiekają wieczorem ziemniaczki nad ogniskiem. Wprawdzie w pierwszym sezonie (a szczególnie w pierwszym odcinku) można natknąć się na romantyczne wyobrażenia o prowincji, ale z każdą kolejną sceną wrażenia o polskiej wsi – oglądanej oczami Amerykanki – mają coraz mniej wspólnego z tym, co znamy ze swojskich reklam naturalnego nabiału. Wilkowyje nie są idyllą rodem z „Pana Tadeusza” (pomijając dworek wyraźnie nawiązujący do polskiej tradycji). Wbrew temu, co znamy z Grabiny w „M jak Miłość” czy Królowego Mostu w „U Pana Boga za piecem”, tu także rozgrywają się dramaty, knuje się intrygi i ogląda telewizję. Wieś ma swój klimat i nie jest przedstawiana w formie malowniczej pocztówki lub bezdusznej mordowni. Słowem, nie wpada w stereotypy szerzone przez osoby, które z prowincją nie mają nic wspólnego.
3. Bo jest przestrzenią dialogu
To fakt, w „Ranczu” są konflikty. Wojna Pawła Kozioła z jego bratem, tarcia między Wójtem a Lucy czy niechęć Solejukowej do Wargaczowej nadają ton życiu całych Wilkowyj. Trudno jednak uznać mieszkańców za nastawionych wrogo do siebie. Nie jest łatwo o porozumienie, ale wieś jest przestrzenią dialogu, czego najlepszym przykładem jest dialog Lucy z protestującymi pod Urzędem Gminy. Z każdym kolejnym sezonem twórcy serialu próbowali umieścić konflikty związane z kontrowersyjnymi tematami społecznymi (z walką konserwatyzmu z liberalnym podejściem do życia na czele), ale mimo to we wsi nie było wielkich wojen. Mieszkańcy mogli się ze sobą nie zgadzać, ale koniec końców dochodzili do porozumienia. A za najważniejszy przejaw dialogu należy uznać sklepową Ławeczkę – istną kopalnię mądrości, agorę, na której można było bez skrępowania wypowiedzieć swoje zdanie. Nie bez powodu to właśnie tam lądowali wszyscy ci, którzy znaleźli się na życiowym zakręcie. Szukali pomocy u pozornie najmniej poważanych – miejscowych pijaczków – nie zauważając nawet, że to właśnie tam mogli się wyżalić i uzyskać wsparcie. Porozmawiać i wyciągnąć wnioski.
4. Bo pokazuje, że polska wieś nie musi być hermetyczna
Zacznijmy od faktów. Mieszkańcy Wilkowyj mają poglądy konserwatywne: chodzą co niedzielę do kościoła, pielęgnują tradycję i nie podchodzą przychylnie do kwestii dzieci poczętych bez ślubu. Nie oznacza to jednak, że tkwią w mentalnym średniowieczu – chętnie czerpią z nowoczesności i korzystają z tego, co oferuje XXI wiek. Przyjęli z otwartymi ramionami Franceskę, Marysię czy Kao, akceptowali zmiany wizerunku Klaudii oraz jej nowych partnerów. Co więcej, wilkowyjska społeczność pozytywnie zareagowała na odejście od mniej chlubnych tradycji: picia alkoholu, przemocy domowej oraz sprowadzania kobiety do roli żony, matki i kucharki.
5. Bo uświadamia, że Polska zmienia się na naszych oczach
Wystarczy zerknąć na fragmenty pierwszego odcinka serialu, żeby dostrzec Warszawę AD 2006. Polska, członek Unii Europejskiej z wówczas dwuletnim stażem, już na pierwszy rzut oka zmieniła się od tego czasu nie do poznania. Porównując Wilkowyje z odcinka nr 1 do Wilkowyj z odcinka 130, można odnieść wrażenie, że mówimy o dwóch różnych miejscowościach. A co niezwykle istotne, przez 10 sezonów „Rancza” mieliśmy możliwość oglądania procesu przemian serialowej wsi. Fundusze z PROW, liczne inicjatywy obywatelskie i – co najważniejsze – przemiany mentalności bohaterów to coś, czego nie sposób zlekceważyć. Gdyby nie Lucy, być może jeszcze przez długie lata żadna kobieta nie zostałaby wójtem. A gdyby nie „Ranczo”, nawet nie bylibyśmy w stanie zauważyć tych wszystkich zmian, jakie zaszły w Polsce przez ostatnich 15 lat.
6. Bo ma interesującą fabułę polityczną i przewiduje przyszłość
Paweł Kozioł i Arkadiusz Czerepach nie żyją w próżni. Nie boją się opowiadać pustych sloganów o wsparciu ekspertów, cynicznie wchodzić w sojusze z kościołem czy walczyć z aparatem państwa próbującym ich zniszczyć. Nie bez powodu co jakiś czas polscy politycy wrzucają ironicznie do sieci fragmenty serialu, gdy tylko ktoś powie, że ma plan dla Polski i „wie, jak to zrobić” albo nagra piosenkę disco-polo przesiąkniętą partyjną propagandą. Serial „Ranczo” skrupulatnie obserwuje rzeczywistość i… przewiduje przyszłość. W 2015 r. doszło do skandalu, gdy w czasie przedłużonej ciszy wyborczej wyemitowano odcinek, w którym pojawiło się hasło „Głosuj na Dudę”. Prorocze słowa ukryte są także w dialogu Czerepacha z księdzem Maciejem:
– Plany mamy takie, jak wszystkie partie – zdobyć władzę
– A tak konkretnie to którą?
– No nie sądowniczą raczej.
7. Bo „Ranczo” jest serialem z jajem
Owszem, znowu pojawia się tutaj leitmotiv życia rozciągającego się między sklepem a plebanią, ale motyw ten jest znacznie mniej oklepany niż w „Plebanii” czy „M jak Miłość. Proboszcz nie tylko udziela rad, ale też potrafi zabłądzić (i nawet zapalić papierosa!). Każda postać jest mniej lub bardziej komiczna, przez co oglądanie serialu to czysta przyjemność. Szczególnie gdy wraz z rozwojem akcji poznajemy szereg żartów sytuacyjnych – takich jak walka Haliny i Pawła Koziołów o kluczyki lub sposoby wychowania córki. Ponadto nie sposób zapomnieć o kultowym odcinku „W samo popołudnie” czy ciekawostce dla fanów „Rancza” – epizodach stylizowanych na „Dra House’a” i „Ojca Mateusza”.
8. Bo odpowiada na palące problemy
Jak rozmawiać z ludźmi z mniejszych ośrodków o prawach reprodukcyjnych? W jaki sposób zachęcić do dialogu między podziałami albo zwracać uwagę na coraz głupsze treści pojawiające się w środkach masowego przekazu? Niech nikomu nie przyjdzie do głowy śmiać się z fabuły „Rancza” – zawarte tam lekcje życiowe bez dwóch zdań przydadzą się każdemu z nas.
9. Bo ma wybitną ścieżkę dźwiękową
Trzeba powiedzieć sobie jasno – Krzesimir i Radzimir Dębscy wykonali kawał świetnej roboty, komponując ścieżkę dźwiękową do „Rancza”. Muzyka serialowa to prawdziwa sztuka, której zwykle nie doceniamy (lecz zauważamy, gdy soundtrack po prostu nie pasuje do motywu). O sukcesie pracy rodziny Dębskich przesądza fakt, że płyta CD z soundtrackiem „Rancza” sprzedała się w tysiącach egzemplarzy i ma dziesiątki tysięcy odsłuchań w serwisie Spotify. Kultowy „Podlaski Liryzm”, „Spacer Księdza Proboszcza (Klerodisco)” czy „Młode Ziemniaki i Zsiadłe Mleko” to utwory dopracowane w stu procentach. Nie można im nic zarzucić – wręcz przeciwnie, trzeba się zachwycać. W końcu wciągająca ścieżka dźwiękowa w polskich serialach to coś, o czym w ostatniej dekadzie najwyraźniej zapomniano. Muzyka z „Rancza” wpada w ucho – i w porównaniu z innymi produkcjami XXI wieku zajmuje pierwsze miejsce ex aequo z soundtrackiem „Ojca Mateusza”.
https://www.youtube.com/watch?v=XUK8XBdJ8h4
10. Bo pokazuje, że feminizm nie musi stać w kontrze do tradycji
Z pozoru zwolenniczki feminizmu w „Ranczu” to młode kobiety – Werka, Kinga czy Klaudia nie boją się wyrażać wprost swoich poglądów. Tak naprawdę jednak wątki feministyczne można odnotować także u innych postaci. Lucy zostaje wójtem gminy Wilkowyje i bierze sprawy w swoje ręce po latach zastoju pod rządami Pawła Kozioła. Solejukowa – wprawdzie może uchodzić za pomnikową Matkę Polkę – zaczyna stawiać opór przemocowemu mężowi, stawia na własny rozwój i w efekcie zdaje maturę oraz kończy studia. Wiejskie kobiety pod wodzą Babki Zielarki i Lucy rozwijają własną spółdzielnię, natomiast Halina i Lodzia sprzeciwiają się nazywaniu kobiet „słupami”, aby tylko spełnić warunki parytetów na listach wyborczych. To prawda, feminizm w „Ranczu” jest mocno konserwatywny i determinowany przez słabość tamtejszych mężczyzn. Paweł Kozioł zawodził jako wójt, a Solejuk sięgał do kieliszka, zamiast szukać pracy albo zająć się rodziną. Mimo to serial udowadnia, że w tym nurcie miejsce dla siebie znajdzie każda kobieta – nie tylko mieszkanki wielkich miast. A feminizm w Wilkowyjach najdobitniej opisują słowa Michałowej: „chłopy u nas głupie, ale kobiety swój rozum mają”.
11. Bo nie narzuca konkretnej wizji świata
„Ranczo” nie jest manifestem. Twórcy nie próbowali pokazać mieszczuchom uroków życia na wsi – ani odwrotnie – wskazywać mieszkańcom wsi, w jaki sposób trzeba żyć. W serialu każdy znajdzie coś dla siebie: zwolennicy rozrywki politycznej mogą czerpać radość z kolejnych poczynań Polskiej Partii Uczciwości, fani komizmu sytuacyjnego mają dostęp do mądrości z Ławeczki, natomiast osoby wierzące – mogą słuchać kazań Piotra Kozioła i towarzyszyć rozważaniom księdza Macieja z Solejukową. Wiele różnych światów spotyka się w maleńkich Wilkowyjach – i nikomu nie przychodzi do głowy, aby narzucić komukolwiek własny punkt widzenia.
12. Bo niczego nie udaje
W „Ranczu” w zasadzie nie ma wątków, które można by było uznać za wciśnięte „na siłę”. No, być może poza telekinezą Szymka Solejuka. Paweł Kozioł słusznie skwitował podejście mieszkańców słowami „bo to taka wieś jest. Na jednym końcu otworzysz lodówkę, to z drugiego Ci smacznego wołają”. Serialowe Wilkowyje nie są przerysowane w żadną ze stron – rozgrywają się tam perypetie, co do których można mieć pewność, że dzieją się w wielu polskich mieścinach (także w miastach i miasteczkach).
13. Bo angażuje do dyskusji młodzież i naukowców
Grupa „Ranczawka” na Facebooku została zdominowana przez młodych fanów serialu wrzucających memy, autorskie przeróbki oraz ulubione cytaty. Na wielu innych fanpage’ach na Facebooku można spotkać się także z dyskusjami na temat konkretnych wątków – często związanymi także z detalami widocznymi w kadrze przez ułamek sekundy. Słowem – serial „Ranczo” wszedł na stałe do popkultury. Ale to nie koniec jego kariery. Wystarczy kilka kliknięć w bazie tekstów akademickich, aby natknąć się na dziesiątki artykułów naukowych o „Ranczu”. „Obraz polityki i polityków w polskich serialach telewizyjnych” Doroty Piontek podejmuje wątki socjologiczno-politologiczne w serialu, „Polska Wojciecha Adamczyka: Ranczo i Dziewczyny ze Lwowa” Łucji Demby to spojrzenie kulturoznawcze na postrzeganie naszych przywar narodowych, z kolei „Interpretacja rzeczywistości w mediach. Współczesna wieś podlaska na przykładzie serialu Ranczo” Nataszy Burczyk to opowieść o awangardowym ukazaniu Wilkowyj na ekranie. „Ranczo” jest fenomenem, który zachęca do dyskusji, a jednocześnie interesującym materiałem badawczym dla naukowców. Ten poziom rozpoznawalności osiągają tylko kultowe produkcje.
14. Bo bije rekordy oglądalności nawet 5 lat po zakończeniu emisji
Historia „Rancza” w TVP jest intensywna, ale krótka. Raptem 130 odcinków, 10 lat emisji i… regularna transmisja w telewizji oraz na Netflixie. Jedną z najlepszych ciekawostek o „Ranczu” jest to, że produkcja generuje jedne z lepszych wyników oglądalności stacji TVP Seriale – to właśnie tam, każdego dnia, możemy towarzyszyć zdarzeniom w Wilkowyjach. A co się dzieje, gdy następuje emisja ostatniego odcinka? Rzecz jasna, serial wraca do punktu wyjścia – a widzowie mogą po raz kolejny przeżywać historię Lucy od przyjazdu PKS-em do Wilkowyj. Serial „Ranczo” jest chętnie oglądany, nawet jeśli leci w zapętleniu. Wielu fanów ogląda go jednak tylko z przyzwyczajenia – znają bowiem wszystkie dialogi na pamięć.
15. Bo „Ranczo” to Polska w pigułce
Kiedy Czerepach wypowiada sławną kwestię „ja zrozumiałem Polskę”, tak naprawdę odnosi się do kwestii polityki. Jeżeli jest ktoś, kto faktycznie „zrozumiał Polskę”, to jest to z pewnością duet Andrzej Grembowicz i Jerzego Niemczuka, scenarzystów „Rancza”. Bo tak naprawdę cały serial to jedno wielkie studium polskości, uchwycenie kwintesencji naszej mentalności w pigułce. Utwory “Super Duo”, “Mamrot” czy sklep „U Więcławskiej” to elementy krajobrazu, z którymi każdy z nas kiedyś spotkał się w swoim życiu. Serial odnosi się do mnóstwa detali składających się na to, co nazywamy naszą tożsamością; możemy przejrzeć się w każdym z bohaterów i odnaleźć własne przywary. A co najważniejsze – kontekst „Rancza” jest zrozumiały tylko dla nas, osób, które wychowały się w Polsce. I dzięki temu możemy się rozkoszować oglądaniem wydarzeń na ekranie. Przez kolejnych 15 lat, a nawet dłużej!
Jan Brożek – student kulturoznawstwa, zakochany w detalikach ukrytych w codzienności i subtelnościach języka polskiego. Nie uznaje żadnych definicji, dlatego zamiłowanie do twórczości Doroty Masłowskiej i Łony łączy z zainteresowaniem kiczem i wszystkim tym, co lekkie lub płytkie. Na bieżąco z premierami literackimi, filmowymi i teatralnymi.
Przeczytaj: 10 najlepszych piosenek z polskich filmów
Przeczytaj: Dzień Matki – 15 filmów, które warto obejrzeć
Przeczytaj: Kajko i Kokosz – dlaczego warto oglądać?