Array
(
    [0] => https://proanima.pl/wp-content/uploads/2022/08/raki-okladka.png
    [1] => 640
    [2] => 426
    [3] => 
)
        

To mógł być filmowy hit tego lata, niestety wyszedł pretensjonalny, nieciekawy melodramat, którego akcja meandruje powoli niczym rzeki Karoliny Północnej, by dopłynąć do morza klisz i banałów. Wyestetyzowana do granic tandety, uładzona adaptacja bestselleru Delii Owens ,,Gdzie śpiewają raki” jest całkowicie pozbawiona uroku literackiego pierwowzoru.

Mokradła strzegą swych tajemnic

Mieszkająca na bagnach Kya Clark w wieku zaledwie kilku lat uczy się, że jedyne czego może spodziewać się po ludziach to przemoc, szyderstwa i odrzucenie. Po porzuceniu przez matkę i starsze rodzeństwo dziewczynce zostaje tylko wiecznie pijany, agresywny ojciec. Zepchnięta na społeczny margines Kya przed jego ciosami chroni się na łonie natury – rozległe mokradła ofiarowują jej schronienie, jedzenie, a z czasem nadzieję. Obserwując zwyczaje lokalnego ptactwa, zbierając rzadkie okazy muszli, osamotniona bohaterka uczy się rozumieć otaczający ją świat i odnaleźć w nim swoje miejsce. Jednak czy prawa obowiązujące w przyrodzie funkcjonują też w społeczeństwie?

Recenzja Gdzie śpiewają raki
Tate był jedną z niewielu osób, które wspierały Kyę w jej trudnej życiowej sytuacji

Gdy lokalna policja wyławia ciało miejscowego amanta Chase’a Andrewsa (Harris Dickinson) zaczynają się poszukiwania winnego. Tajemnicza Dziewczyna z bagien okazuje się idealnym kozłem ofiarnym, zwłaszcza, że o związku tej dwójki już wcześniej krążyły plotki…
Obrony dorosłej Kyi podejmuje się prawy adwokat pragnący przedstawić ją jako bezbronną ofiarę systemu i ukazać mieszkańcom Barkley Cove prawdziwe oblicze dziewczyny: nie dzikuski ani czarownicy lecz wrażliwej, inteligentnej introwertyczki. To właśnie adwokatowi bohaterka opowie swoją historię.

Ogródek zamiast dziczy

,,Bagno to przestrzeń światła, (…) Bagno niekoniecznie uważa śmierć za tragedię czy grzech” – rozpoczyna swój rzewny monolog Kya grana przez Daisy Edgar-Jones. Sentymentalnym opisom towarzyszy sekwencja wyidealizowanych obrazów: miękkie światło prześwituje zza drzew, czapla dostojnie leci nad siecią mniejszych i większych rzecznych dopływów, oko krokodyla mruga na pożegnanie, bo w filmie Olivii Newman Matka Natura jest łagodną i opiekuńczą rodzicielką. Mokradła w Gdzie śpiewają raki pozbawione są wrogiego nieokiełznanego elementu i tajemnicy – daleko im do mroku i pierwotnej siły krajobrazu znanego chociażby z pierwszego sezonu Detektywa. Sceneria wprost stworzona do kryminalnych opowieści i budowania suspensu zostaje zamieniona w śliczniutką, banalną tapetę na pulpit.
W filmie Newman bagna są gładkie jak lśniące, uczesane włosy mieszkającej w dziczy bohaterki i tak oswojone jak jej czyściutkie, wyprasowane bluzeczki w stylu boho. Wydaje się, że na całą filmową rzeczywistość bezceremonialnie nałożono instagramowy filtr: pocałunki? Tylko na tle zachodzącego słońca. Wiatr? Tylko taki, który tworzy wir z liści wokół obejmującej się pary. Dom na pustkowiu? Taki wypełniony rysunkami i poezją, stanowiący kwintesencję miejskiego marzenia o leśnym zaciszu.

Recenzja Gdzie śpiewają raki
Za zdjęcia do filmu odpowiada Polly Morgan

Miał być hit, wyszła klapa

Twórcy mogli pogłębić tło społeczno-polityczne przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych na Amerykańskim Południu, ustawić bohaterkę w kontrze do skostniałego systemu, konserwatywnych poglądów czy uprzedzeń rasowych i klasowych. Tymczasem ten potencjał okazuje się całkowicie zaprzepaszczony. Co więcej rok 1969 w filmowej rzeczywistości wydaje się obowiązywać tylko na ulicach Barkley Cove. Ukazana wśród kobiet w trapezowych sukienkach i fryzurach z epoki Kya ze swoimi wycieniowanymi włosami i shortami do połowy uda wygląda jak podróżniczka w czasie, która z letniego festiwalu przeniosła się w przeszłość.

Związek z naturą – najistotniejszy wątek powieści Delii Owens ( z zawodu zoolożki) w adaptacji jedynie blado prześwituje spod warstwy melodramatu. Czułe, klimatyczne opisy przyrody zostały zastąpione zaledwie kilkoma krótkimi jak mgnienie oka przebitkami na żyjątka z moczarów. Przyroda – równorzędna bohaterka bestsellera, w filmie jest jedynie tłem – pasywnym i pozbawionym niuansów.
Ten brak pogłębienia charakterologicznego doskwiera zresztą każdej z postaci. W Gdzie śpiewają raki ludzie mogą być tylko od początku do końca dobrzy lub źli. Reprezentują raczej typy bohaterów niż osoby z krwi i kości – a co jest poważniejszym zarzutem – uosabiają zadziwiająco staroświeckie stereotypy.

Recenzja Gdzie śpiewają raki
Kya często korzystała z pomocy Skoczka i jego żony Mabel

Mamy więc szlachetnego adwokata stającego po stronie ofiar, mamy poczciwe ciemnoskóre małżeństwo, które wspiera porzuconą przez rodzinę Kyę (to zresztą jedyne nie białe postaci w całym filmie). Jest także zblazowany przystojniak, który nie zna słowa „nie” i zawsze dostaje to, czego chce, choćby przemocą. Wreszcie dostajemy główny wątek miłosny, który można ustawić w jednym rzędzie z romantycznymi produkcjami made by Netflix i wyciskaczami łez na podstawie powieści Nicholasa Sparksa.

Bowiem w przeciwieństwie do literackiej Kyi, filmowa bohaterka to dzika wersja damy w opałach: samotna, smutna i pełna goryczy całe dnie wypatruje ratunku swoimi ogromnymi, niewinnym oczami Bambiego. Wreszcie jej wybawiciel wyłania się z morza trzciny, z wędką w ręku – sygnalizując, że podobnie jak zbierająca małże dziewczyna, on też przynależy do świata mokradeł. Obdarzony twarzą Kena książę z bajki ( w tej roli Taylor John Smith – niefortunnie bliźniaczo podobny do Dickinsona wcielającego się w Tego Złego) uczy pannę Clark czytać i pisać, namawia ją do rozwijania malarskiego talentu, a potem do wydania książki. W dodatku mężnie walczy z cielesnym pożądaniem, nie chcąc narażać cnoty bohaterki. Kya konsekwentnie ukazywana jest jako ofiara, która nie tyle aktywnie walczy o swoje, ile za wszelką cenę stara się przetrwać w obliczu zmieniających się okoliczności – zarówno przyrody i tych, dyktowanych przez społeczeństwo. Z offu snuje długie, pełne egzaltowanych bon motów wywody o swoim nieszczęściu i poczuciu osamotnienia. Przez to, dość trudno zrozumieć jej upór w trwaniu na bagnach. Wydaje się wręcz, że dziewczyna chce tam zostać nie ze względu na fascynację lokalną przyrodą, miłość do krajobrazu i przynoszącą ukojenie więź z naturą (co wybrzmiewa na kartach powieści), ale przez strach przed niedostosowaniem – filmowa Kya przypomina dziką sarnę, która rzucona w przestrzeń miejską skazana jest na klęskę.

Recenzja Gdzie śpiewają raki
Dziewczyna z bagien musiała radzić sobie sama

Premierze filmu towarzyszy atmosfera skandalu. Delia Owens, której wydana w 2018 r. powieść sprzedała się w 13 mln egzemplarzy i trafiła na szczyt listy bestsellerów New York Timesa jest przesłuchiwana w sprawie morderstwa kłusownika na terenie jej posiadłości w Zambii w 1995 roku. Czyżby fikcja literacka miała swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości?

Recenzja “Gdzie śpiewają raki” jest idealna do przeczytania tuż przed seansem!

Recenzja “Gdzie śpiewają raki”: Dominika Laszczyk-Hołyńska
Zdjęcia: Sony Pictures

Spodobała Ci się nasza recenzja Gdzie śpiewają raki? Zobacz nasze inne artykuły!

Przeczytaj również: Nieobecni czy polskie seriale warto oglądać?
Przeczytaj również: Piosenki o miłości. Zobacz recenzję filmu!
Przeczytaj również: ,,Elvis” – recenzja nowego filmu Baza Luhrmanna
Przeczytaj również: Film balkonowy – jak Polacy radzili sobie podczas pandemii?


👉 Znajdź ciekawe wydarzenia w naszej

>>>wyszukiwarce imprez<<<

Akademia Dziennikarstwa Obywatelskiego

Udostępnij:


2025 © Fundacja ProAnima. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Skip to content