Każdy z nas na własnej skórze doświadczył skutków zarządzania kryzysowego podczas globalnej katastrofy jaką jest pandemia. Chociaż scenariusz filmu Nie patrz w górę powstał przed jej wybuchem, to od razu możemy rozpoznać stałe mechanizmy działania w obliczu zagrożenia znacznie większego kalibru. Jakie mechanizmy? Dobrze samemu zobaczyć film i wyciągnąć wnioski.
Zapewne można wymieniać wiele innych powodów obejrzenia tego filmu, np.: refleksja nad zdolnością do przetrwania, nad odwagą do samodzielnego myślenia albo nad kondycją społeczeństwa.
Film stawia swoich bohaterów przed obliczem zagrożenia, obnażając przy tym określone cechy naszego społeczeństwa.
Przesłanie jest istotne, ale nie dotarłoby do znacznej rzeszy odbiorców, gdyby nie 3 mocne punkty filmu:
1. Reżyser i aktorzy
Reżyser Adam McKay znany z takich filmów jak: Anchorman, Big short czy Vice w satyryczny sposób przedstawia social media, świat polityki, społeczeństwo i jego elity. Film skrzy blaskiem aktorskich sław, takich jak: Leonardo DiCaprio (Dr Randall Mindy), Jennifer Lawrence (Kate Dibiasky) oraz Meryl Streep (Jani Orlean). Ale to nie koniec wyliczanki gwiazdorskiej obsady produkcji Netflixa, w której podziwiać można również Arianę Grande, grającą trochę inną wersję samej siebie, Cate Blanchett – uwodzicielską moderatorkę popularnego show oraz jej telewizyjnego partnera, w którego postać wciela się Tyler Perry.
2. Piękna katastrofa!
Odkrycie dwójki astronomów: Dr Randalla Mindy’ego i Kate Dibiasky fascynuje i przeraża jednocześnie. Jest nim ogromna kometa zmierzająca wprost na nasz glob. Jej zderzenie z Ziemią spowoduje zniszczenia porównywalne z siłą wybuchu asteroidy w erze mezozoiku i zagładę planety. Naukowcy w poczuciu odpowiedzialności lecą do Waszyngtonu, żeby przekazać niewesołą nowinę pani prezydent. Tu napotykają na pierwszą i nie ostatnią przeszkodę swojej misji ratowania świata. Prezydent USA, Jani Orlean i jej syn Jason (Jonah Hill), szef sztabu, bagatelizują gigantyczną asteroidę. Kolejna próba zdeterminowanych naukowców – informacyjne tournée po mediach też nie wychodzi, ponieważ nikt nie bierze na poważnie teorii o nieuchronnym zniszczeniu planety.
3. Humor w Nie patrz w górę
Niemoc astronomów, ich rozczarowanie brakiem natychmiastowego planu ratunkowego dla ludzkości nie napawają optymizmem. Na szczęście żart słowny i sytuacyjny towarzyszący nieomal każdej scenie odciąża ponury przekaz filmu. Charaktery i sytuacje są, jak to w satyrze, zabawnie przerysowane. Leonardo DiCaprio jako wycofany nauczyciel akademicki wdaje się nieoczekiwanie w płomienny romans. Jennifer Lawrence w roli ambitnej rebeliantki świata nauki zostaje z niego ostatecznie wykluczona i związuje się z buntownikiem (Timothée Chalamet), który ostatecznie zaskakuje swoją religijnością.
Film Nie patrz w górę trafnie przedstawia dominującą postawę społeczną, jaką jest bierność, konformizm, a w najlepszym wypadku − podejmowanie „bezpiecznych” działań pozbawionych ryzyka strat wizerunkowych. Czy poświęcenie dla dobra innych – postawa prometejska – już się zużyła jak rosyjski gaz w magazynach? Obecnie, w chwili nawet największego zagrożenia w pierwszej kolejności liczą się doraźne interesy i pozory. Okazuje się, że jako społeczeństwo działamy według algorytmu, którego w obliczu wyższej konieczności nie umiemy zmienić lub chociażby odpowiednio dostosować. Nasza wyobraźnia i instynkt przetrwania są zagłuszane przez nawał informacji, a reagujemy zgodnie z tym, na jakie emocje te informacje zostały zaprogramowane.
Najnowszy film Adama McKaya jest ważny, bo odsłania prawdę o tym, kim są ludzie na świeczniku, jakimi wartościami się kierują i jaki ma to wpływ na nasze życie. Można lubić satyry filmowe lub nie, ale film Nie patrz w górę to produkcja, o której ostatnio wszyscy mówią, piszą, a każdy odkrywa coś innego. Czy na tym polega tajemnica popularności tej produkcji? Najlepiej samemu to sprawdzić!
Recenzja: Anna Potocka
Fot: Materiały prasowe/Netflix
Przeczytaj: Bla bla bla – czyli „C’mon C’mon”. Recenzja nowego filmu Mike’a Millsa
Przeczytaj: Sokół – NIC – recenzja płyty
Przeczytaj: „Hamilton” – Fenomen musicalu. Recenzja