Array
(
    [0] => https://proanima.pl/wp-content/uploads/2020/12/hanny-naibaho-aWXVxy8BSzc-unsplash.jpg
    [1] => 640
    [2] => 427
    [3] => 
)
        

Sektor kultury i przemysłów kreatywnych, to nie tylko przestrzeń rozrywki. Branża ta odgrywa fundamentalną rolę w tworzeniu kanałów pozytywnego wpływu społecznego, mających przełożenie na takie obszary życia jak: edukacja, integracja, samopoczucie obywateli, rewitalizacja i rozwój miast oraz wiele innych ważnych kwestii. Przemysły kultury to także niezwykle istotna gałąź gospodarki, w której zatrudnienie znajduje ogromna ilość osób. Efekty ich pracy stymulują innowacyjność w pozostałych segmentach rynku, wspomagają rozwój powiązanych branż, takich jak turystyka, transport, czy gastronomia. Niestety, obecnie większość reprezentantów szeroko pojętej kultury zmaga się z najtrudniejszym zadaniem – z walką o przetrwanie. Kultura pod naciskiem pandemii.

Pojęcie „szok kulturowy”, to obecnie gorzka ironia, a słowa te ważą więcej niż mogłoby się wydawać. Wskutek rozprzestrzeniającej się pandemii COVID-19 oraz następstw, jakie to ze sobą niesie, instytucje kultury, teatry, kina, muzea, agencje koncertowe, fundacje promujące różne formy sztuki, freelancerzy i sami artyści, stanowią jedną z najbardziej poszkodowanych branż. Dynamika procesu odczuwania negatywnych skutków jest różna, w zależności od podsektorów, ale wydaje się, że najbardziej dotknięte są te podmioty, których działalność opiera się na prowadzeniu lokali i wiąże się z posiadaniem pełnej infrastruktury (instytucje, kluby muzyczne i sale koncertowe, kina). Abstrahując od sporów na poziomie merytorycznym, którego świadkami byliśmy ostatnio w Polsce, trudno nie zauważyć, że polityka wspierania firm i pracowników w czasie pandemii, nie jest przystosowana do innych, niż tradycyjne modeli funkcjonowania biznesu i zatrudnienia w przemysłach kreatywnych. Sposób dystrybucji wsparcia publicznego dla poszkodowanych, znajdujących się często na granicy upadku przedsiębiorstw kulturalnych, obnażyła kruchość i brak solidnych fundamentów dla zatrudnienia w tym sektorze i jeszcze mocniej uwydatniła refleksję na temat tego, jak nieadekwatnie do istotności kultury jest ona wynagradzana.

Kultura pod naciskiem pandemii

Dyskusja na temat braku stabilności artystów oraz wielu osób pracujących w działach technicznych, administracyjnych, prowadzących własną działalność wspierającą wystawianie przedstawień artystycznych, fundacji, starających się nieustannie o finansowanie istnienia organizacji i realizowania przez nie celów pożytku publicznego, to temat obecny w przestrzeni publicznej od bardzo dawna. I bez pandemii, los tych wszystkich niespokojnych duchów, dźwigających kulturę na swoich barkach, to wyboista droga, obrana najczęściej nie z musu, ale z głębokiej pasji. Mówiąc krótko, tragedia polega na tym, że żadne z tych podmiotów nie są w stanie odzyskać już poczynionych inwestycji, obejmujących działalność bieżącą i zaplanowaną w określonej perspektywie, a ponadto wciąż pozostają, de facto, odcięte od źródeł przychodu. A wraz z nimi rzesza artystów, dla których sztuka to główne, jeśli nie jedyne źródło utrzymania. To katastrofa ekonomiczna, wymiar o który, jak zwykle, mniej troszczą się twórcy. To również perspektywa wielu lat odbudowywania naruszonych tkanek, a być może początek rewolucji społeczno-kulturowej; rzeczywistość, która nie jest tylko kolejnym, przerażającym odcinkiem genialnego brytyjskiego serialu „Black Mirror”.

Kultura bez udziału publiczności

Mimo wszystko i wbrew wszystkiemu, kultura i sztuka próbują być odporne na spadające na nie gromy. Aktorzy i muzycy podejmują pracę w sklepie, niektórzy przesiedli się za kierownicę Ubera lub chwytają się dorywczej pracy w dowolnym charakterze, w nadziei, że już zaraz, rzeczywistość wróci do tej jedynej poznanej, przez co względnie bezpiecznej „normy”. Teatry przygotowują premiery online, koncerty odbywają się w sieci. Festiwale pracują nad edycjami 2021. Ale nikt z nas nie wie, jak długo będzie trzeba czekać na spotkanie na żywo. A czekanie oznacza trudności i mnożące się problemy i niedostatki. Jesienią i latem, zanim doczekaliśmy się drugiej fali choroby, która niczym zima „zaskoczyła” kierowców, przywykliśmy już nieco do hybrydowej formy wydarzeń kulturalnych. Widownia wypełniona w kilkudziesięciu procentach, czasem równolegle transmisja online, bądź słynne już eventy „bez udziału publiczności”, to forma obcowania ze sztuką, na jaką mogliśmy sobie pozwolić. Choć i tak – nie wszyscy. Najczęściej byli to ci, którzy realizowali zadania, przynajmniej częściowo finansowane ze środków publicznych. Działania przypominające nakładanie plasterka z Myszką Miki na wielką, jątrzącą się ranę. Tęsknota za wspólnotą wciąż pozostaje niezaspokojona.

Koncerty, spektakle, seanse filmowe – czym będą jutro?

Trudno uciec od pytania: co dalej? Minimalne możliwości uczestnictwa w koncertach, seansach filmowych, spektaklach teatralnych, brak możliwości odwiedzania galerii sztuki, oznaczają starty bieżące. Wydarzenia przeniesione do Internetu dają namiastkę kultury, ale również przyzwyczajają do formy „konsumpcji”, w której wszystko, lub prawie wszystko jest za darmo. Niezbędne jest wypracowanie nawyków, które pozwolą funkcjonować branży i utrzymać ją na jak najwyższym poziomie. Czas spędzony w domu, przed ekranem własnego komputera – również może być szczególny, zaplanowany, może wręcz odświętny. To w dużej mierze kwestia nastawienia. Oczywiście nie zawsze jest to możliwe, ale zakładam, że jeśli ktoś dotąd nie miał czasu, ochoty, lub z innych powodów nie uczestniczył w życiu kulturalnym, teraz również nie będzie specjalnie poszukiwał wrażeń estetycznych w sieci. Czasem na spokojny odbiór nie pozwalają warunki domowe. Trudno słuchać ze skupieniem koncertu w towarzystwie trójki bawiących się dzieci, i mając tę świadomość, płacić za udział.

Wielu organizatorów wydarzeń kulturalnych oferuje nabywcom biletów dostęp do publikowanych treści w czasie dłuższym niż kilka godzin. Szansą na pełne uczestnictwo dla rodziców, którzy normalnie pozostawiliby pociechy z opiekunką, sami wybierając się do kina, teatru, czy sali koncertowej, może być odtworzenie treści, gdy dzieci usną. To tylko przykład, pokazujący, że liczy się przede wszystkim zrozumienie położenia kultury w kryzysie i traktowanie jej przez pryzmat gałęzi gospodarki. Pytanie co dalej, to również pytanie o to, co stanie się z kulturą, jeśli ta, na dłuższy czas zmuszona będzie poruszać się przede wszystkim w przestrzeni wirtualnej. Przetrwa, nie mam wątpliwości. Ale czy jesteśmy, i czy kiedykolwiek będziemy w stanie, zrezygnować z obcowania z kulturą we wspólnocie ludzi? Czy hybrydowe formy uczestnictwa w sztuce nam wystarczą? Może to staroświeckie, ale myślę, że przeżywanie kultury przypomina antyczny dramat. Najlepiej, gdy charakteryzuje je zasada trzech jedności: czasu, miejsca i akcji.

 

Ula Nowak – producentka, dziennikarka i kuratorka muzyczna. Prowadzi agencję koncertową Mosaic Beats, zajmującą się produkcją butikowych wydarzeń muzycznych.

Poprzedni artykuł autorki: Odpowiedzialność środowiskowa branży muzycznej
Osoby zainteresowane tematyką kultury czytały również: Czy kultura jest ważna?
fot. Hanny Naibaho / Unsplash

Udostępnij:


2024 © Fundacja ProAnima. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Skip to content