Rozszczepiony między rozumem a uczuciem
Dobrych biografii wcale nie trzeba szukać ze świecą. Rynek książkowy, który ostatnimi laty zdecydowanie skręcił w stronę non-fiction nie ma absolutnie żadnych problemów ze spożytkowaniem owoców życia sławnych ludzi – aktorów, sportowców, malarzy, figur historycznych, także pisarzy, jak pośredni bohater tego tekstu. W wypadku Edgara Allana Poego byliśmy jednak od dawna w sytuacji patowej, zwłaszcza w Polsce. Jedyną pozycją, którą z braku laku, można określić mianem jego biografii była książka Alicii Misrahi wydana pod szyldem Muzy. Od czasu jej wydania minęły całe lata, (dokładnie niemal siedemnaście) a sama pozycja zupełnie nie wyczerpywała tematu, bo była króciutkim zaledwie zarysem. Aż chce się krzyknąć: przecież to Edgar Allan Poe! Człowiek-legenda, uniwersalnie kojarzący się z synonimem storturowanego przez życie pisarza, egzorcyzmującego swoje demony na papierze. Na temat kogoś takiego można, a nawet trzeba wykreować pasjonującą historię! Tę próżnię na polskim rynku omawia nawet marketingowy tekst z okładki książki, którą się dzisiaj zajmę. Dumny i dość spory napis wbija nam do głowy bardzo szybko, że jest to “pierwsza od dawna biografia mistrza mrocznej prozy”.
Ciemna strona Księżyca pod względem wydawniczym i pierwszego wrażenia prezentuje się piorunująco. Wydana przez Prószyńskiego i S-ka w twardej czerwonej okładce bardzo szybko przyciąga wzrok i prezentuje się, jak faktyczna monumentalna monografia na temat Poego powinna się prezentować – czyli dostojnie i tajemniczo. Szybkie przejrzenie książki to pierwsze wrażenie jeszcze poprawia, bowiem opatrzona jest ona gęsto ilustracjami. Są one fenomenalnej jakości, a pochodzą z epoki, jaką książka omawia, więc to z pewnością nie było łatwe zadanie, aby oddać je tak dobrze w druku. Moim absolutnym faworytem są zwłaszcza dagerotypy. Czytając nie trzeba wysilać się, aby poczuć klimat XIX-wiecznej Ameryki, świata, który na złamanie karku pędzi po odkrycia i w ciągu dziesięcioleci potrafił zmienić się nie do poznania. Miejsca, którego szczery pęd wynalazczości znajdował się na ulicy obok zwykłych oszustów. Trzeba dosłownie chwili, aby wyobrazić sobie szczytowe godziny Filadelfii i chłopców-gazeciarzy wykrzykujących mimo braku tchu ostatnie nowiny.
Ciemna strona Księżyca, która w oryginale nazywa się Przyczyną ciemności nocy (The reason for the darkness of the night) nie jest bowiem po prostu biografią. Powiem nawet, że osoby poszukujące bezwzględnie definitywnej biografii autora Kruka będą srogo zawiedzione. Najpierw jednak słówko o autorze, bo przecież to on stoi za tą decyzją. John Tresch to profesor nauki i techniki, a jego debiut (niewydany dotychczas po polsku, a szkoda) traktuje o utopijnych technologiach w epoce post-napoleońskiej. Brzmi mało poetycko? No właśnie! John Tresch nie patrzy na świat autora Beczki Amontillado pod kątem na którym skupiłoby się wielu autorów. Fakt, nie brak w tej książce paru omówień jego twórczości i motywów, ale miłośnicy nowych analiz będą srogo zawiedzeni. Tresch patrzy na życie Poego pod kątem naukowym. Osadza tę ponurą, poetycką postać we właściwym dla niej kontekście – w epoce gwałtownego rozwoju i industrializacji. I pokazuje przy okazji, że Edgar Allan Poe sam siebie nie uznawał w tym świecie za postać rodem z romantyzmu. Podejrzewam wręcz, że bardziej przemawiało do niego mędrca szkiełko i oko.
Co wynika z faktu takiej interpretacji czyjegoś żywota? Oznacza masę pracy, dla czytelnika i dla autora. Książka od samego startu po sam koniec zalewa nas kontekstem historycznym, który wcale nie jest prosty. Daty, nazwiska, wydarzenia – dzieje się tutaj naprawdę dużo na pojedynczej stronie i można się bardzo pogubić. Autor do pewnych wydarzeń bardzo konsekwentnie buduje narrację osadzoną w czasie, opowiada o konkretnych teoriach podbijających świat w latach młodości Poego, wynalazkach, wielkich postaciach, które pozornie nie mają z nim nic wspólnego. Zdarzają się całe rozdziały, w których autor Snu we śnie pełni zaledwie rolę epizodyczną, by w następnym przejąć już pałeczkę, kiedy jesteśmy bogatsi o kontekst. Z tego względu spore oklaski należą się tłumaczce. Pani Magda Witkowska nie dała się omotać tej całej panoramie wydarzeń i wszystko jest przetłumaczone bez zbędnych komplikacji, co przy takim doborze języka i niejako technicznej nieraz tematyce, nie mogło być prostym zadaniem.
Z powyższego powodu boję się nieco, że osoby nastawione na sensacyjny żywot imć Poego od tej biografii mogą się po prostu odbić. Fakt, nie brak tutaj wszystkich epizodów z życia poety, włącznie z legendarnym wręcz, gwałtownym upadkiem. Nie brak momentów, kiedy będziemy kręcić głową z niedowierzaniem, słysząc o tym, jak źle los ułożył karty dla naszego pośredniego bohatera tej recenzji. A jednak nie jest to książka napisana w tonie, gdzie wydarzenia te stawiałoby się na pierwszy plan. Poe jest symbolem, istotnym, ale tylko symbolem epoki w której przyszło mu żyć. Genialnym człowiekiem rozpiętym między zdrowym rozsądkiem a szaleństwem, nauką a oszustwem. Nie jest to łatwa lektura, z pewnością nie będzie ona taką dla osób, które nie zdają sobie sprawy z okresu historycznego w którym Poe żył. I chociaż Tresch napisał ją względnie prosto i raczej nie można być zdezorientowanym, to osoby nastawione na opowieść wyłącznie o swoim ulubionym pisarzu mogą być nie tyle zawiedzione, co przytłoczone ilością faktów. Nierzadko ciekawych, ale zawsze sprawiających, że zaledwie czterdzieści lat życia pisarza jawi się jako bardzo burzliwy i pełen wydarzeń czas, gdzie Poe był tak naprawdę meteorem muskającym epokę. Dla jednych będzie to plusem, zachęcającym do dalszych lektur, inni będą narzekali na rozwodnienie historii jakimś Henrym i Bache’m…
Podstawowym pytaniem, na które powinienem odpowiedzieć jest to, czy polecam tę książkę. I nie da się ukryć, że odpowiedź na nie jest skomplikowana. To świetne doświadczenie. W trakcie jej czytania można się poczuć jak podczas przechadzki XIX-wiecznym miastem, przeczytać plakaty zachęcające do odwiedzenia wystawy z kolejnym cudownym wynalazkiem, uchylić kapelusza przed piękną damą, po czym skierować swoje kroki do najbliższej redakcji gazeciarskiej, których było wówczas na pęczki. Aby jednak złapać ten klimat trzeba wysiłku. Nie jest to, obawiam się, prosta książka, ale nie jest ona również tak trudna, jak wskazywałaby na to gęstość przypisów dolnych. Polecam ją zatem z jedną bardzo wielką gwiazdką umieszczoną przy tej rekomendacji – pewna doza fascynacji dla epoki w której żył Poe jest tutaj naprawdę mile widziana. Można porównać to do przechadzki pięknym miastem bez mapy. Myślę, że właśnie taka “pewna doza” powinna w zupełności wystarczyć, aby Tresch zasiał w Was ziarnka zainteresowania, chęci wejrzenia głębiej, poza samego Edgara Allana. I aby zakiełkował wstęp do zadumy nad tym, jak zdumiewający był świat napędzany parą i jego mieszkańcy.
Recenzja: Tomasz Droszkowski
Zdjęcie: Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Artykuł został napisany w ramach Akademii Dziennikarstwa Obywatelskiego w Kulturze
Check out our other articles in english i українська!
Przeczytaj również: 25 LAT BESTSELLERÓW EMPIKU. STATUETKI ZA ROK 2023 PRZYZNANE
Przeczytaj również: Fantastyczne ferie w Zamościu Relacja z XIII Zamojskich Ferii z Fantastyką
Przeczytaj również: “Gruby” – recenzja książki. Chuda opowieść o grubych problemach
Przeczytaj również: Randka Undergroundowa: Nowe spojrzenie na przestrzeń kulturalną Białegostoku
Przeczytaj również: Nowe oblicze slashera – gatunkowa dekonstrukcja i społeczne zaangażowanie
Przeczytaj również: Kos – recenzja. To nie jest film o Kościuszce