„Bajki spod pigwy” to pełna przygód podróż do krainy dzieciństwa. I chyba nie tylko dla mnie, gdyż ta bogato ilustrowana książka oprawiona w ciemnozieloną okładkę znajdzie się w zbiorze niejednego z Was. Jest to także swoista podróż do byłej Jugosławii, gdyż zbiór ten zawiera bajki z tamtego, istniejącego już tylko we wspomnieniach i wyobraźni kraju. Egzotycznego i tak swojskiego zarazem. Czy chcecie razem ze mną zanurzyć się w ten magiczny świat? Zapraszam!
Bajki to niezbędny element każdej kultury. To one bawią i uczą niezliczone już pokolenia na całym globie, nierzadko przekazując pod warstwą zabawy ważne życiowe prawdy. Są też skarbnicą prostych mądrości oraz krynicą pięknego, ludowego języka – takiego, jakim mówią zwykli ludzie i jaki jest przekazywany z pokolenia na pokolenie. To właśnie bajka, zapisana w książce i czytana dziecku na dobranoc, kształtuje jego świat i przekazuje mu całą gamę wspaniałości. I ja byłem niegdyś takim dzieckiem. Pośród wielu opowieści, czytanych mi przez rodziców, były właśnie „Bajki spod pigwy”. Jest to zbiór 26 bajek prosto z Serbii i innych krajów, które wchodziły w skład Jugosławii. Autorzy to polsko-serbskie małżeństwo. Danuta Ćirlić (z domu Straszyńska) jest polską dziennikarką i tłumaczką, autorką licznych przekładów z języków: serbskiego, chorwackiego, bośniackiego i macedońskiego. Nieżyjący już niestety Branislav (według innych źródeł także Branko lub Bronisław) Ćirlić był z kolei serbskim slawistą i tłumaczem, na stałe związanym z Polską. Niezwykła książka, będąca przedmiotem mojej recenzji, powstała dzięki inspiracji autorów dokonaniami innego wybitnego Serba. Mowa tu o Vuku Karadžiciu, dziewiętnastowiecznym pisarzu i myślicielu, który był ojcem współczesnego serbskiego języka literackiego i związanego z nim systemu pisma. Karadžić – z pochodzenia chłopski syn – pieczołowicie zbierał zasłyszane bajki, baśnie i opowieści ludowe celem utrwalenia tego kośćca tożsamości serbskiej. Udało mu się to i po dziś dzień możemy obcować z tą fascynującą kulturą – również dzięki „Bajkom spod pigwy”, tak często czytanymi mi niegdyś przed snem.
Wtedy po prostu chłonąłem zabawne z pozoru opowiastki, przenosząc się do krainy marzeń wraz z ich bohaterami. Po latach przyszła refleksja, że te historyjki wcale nie były takie naiwne. Wtedy to sięgnąłem po „Bajki spod pigwy” po raz kolejny – tym razem dorosłym okiem. Choć chyba pozostało we mnie coś z dziecka. Bo w dalszym ciągu te przepiękne bajki mnie bawią. Ale także uczą, a raczej uświadamiają co do uniwersalności pewnych rzeczy na przestrzeni dziejów. Bo oprócz baśni czysto fantastycznych znajdziemy tu opowieści z życia, gdzie „chłopski rozum” triumfuje nad wyrachowaniem bogaczy i dostojników. Widać tu pewną przekorę i niechęć do podporządkowania się systemowi, tak charakterystyczną dla narodów słowiańskich. Są też te bajki pewnym sposobem na odreagowanie przez Słowian bałkańskich traumy po wielowiekowej osmańskiej okupacji. Przykładem może być „Ero z tamtego świata”. Bohater bajki, tytułowy Serb imieniem Ero w niecodzienny sposób przechytrza tureckie małżeństwo. W jaki sposób? Musicie dowiedzieć się sami. Od tego samego bohatera „dostaje się” też bogatemu kupcowi. W jaki sposób? Na to pytanie odpowie Wam bajka „Okocił się kocioł”. Z kolei o tym, że nie ma na świecie prawdy, którą można by ukryć, świadczy opowiastka pod tytułem „Cesarz Trajan ma koźle uszy”…
Dla mnie „Bajki spod pigwy” to przede wszystkim piękny język i wciągające historie. To podróż nie tylko do czasów dzieciństwa, ale także do dawnej Jugosławii, której już nie ma. To także fascynujące spotkanie z interesującą mnie kulturą, gdyż Bałkany – a szczególnie ich słowiańska część – od lat mnie intrygują. Coś mi mówi, że ziarenko tej fascynacji pojawiło się za sprawą „Bajek spod pigwy”… Po dziś dzień tak bardzo już sfatygowany egzemplarz tej wspaniałej książki spoczywa na honorowym miejscu w mojej skromnej biblioteczce. Gwoli ścisłości posiadam wydanie z 1990 roku, wspaniale zilustrowane przez Danutę Imielską-Gebethner. Ukazało się nakładem Wydawnictwa Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek. Choć wątpię, czy uda Wam się znaleźć to cudeńko w księgarni (jak już to na Allegro i tym podobnych), to gorąco polecam! Więc zapraszam do mojego ogrodu, pod pigwę… Usiądźcie wygodnie, a ja zabiorę was w podróż na Bałkany.
Recenzja i zdjęcia: Piotr Cis
Artykuł został napisany w ramach Akademii Dziennikarstwa Obywatelskiego w Kulturze
Spodobał Ci się nasz artykuł? Zobacz nasze recenzje książek!
Przeczytaj również: Rebecca F. Kuang „Yellowface” – recenzja. Trupy rynku wydawniczego
Przeczytaj również: Louis de Funès – o tym, kogo wszyscy znają, choć nigdy nie poznali…
Przeczytaj również: Rzeki Londynu – recenzja
Przeczytaj również: Ciężar skóry – recenzja książki/span>
Przeczytaj również: Konsul – recenzja książki. Stanisław Dąbrowa-Laskowski wspomnienia ze służby
Przeczytaj również: Jadwiga Smosarska – najjaśniejsza z gwiazd międzywojnia
Przeczytaj również: Fallout, Fallout nigdy się nie zmienia – recenzja serialu Fallout Amazon Prime